×

Bania Agafii rozgrzewająca antycellulitowa maska do ciała i moje przygody z jej zastosowaniem :)

Witam ponownie po kolejnej dłuższej przerwie w blogowaniu. Niestety tyle różnorodnych spraw nawarstwiło mi się w jednym czasie i blog został nieco zaniedbany, ale nie na długo. Powracam i już mam nadzieję obędzie się bez kolejnych dłuższych przerw :) Na powrót chciałabym przypomnieć Wam o maseczkach Babuszki Agafii. Dzięki DailyBeauty miałam możliwość testowania dwóch. O scrubie, z którym bardzo się polubiłam pisałam już wcześniej i zapraszam na recenzję TUTAJ. Dzisiaj mam dla Was recenzję Gorącej antycellulitowej maseczki do ciała - Zapraszam! :)


GORĄCA ANTYCELLULITOWA MASECZKA DO CIAŁA
Aktywna rozgrzewająca maska na bazie miodu kwiatowego i gorczycy (sarepskiej) stworzona specjalnie dla walki z cellulitem. Otwiera pory i głęboko oczyszcza skórę, usuwa toksyny, stymuluje procesy odnowienia komórek, a także przywraca skórze miękkość i gładkość.
Miód kwiatowy – bogate źródło mikroelementów i witamin, zapewnia skórze pełnowartościowe odżywianie i nawilżenie.
Gorczyca rozgrzewa, wzmacniając dopływ krwi i normalizując procesy wymienne w komórkach skóry.
Cytryniec chiński bogaty w kwasy organiczne ma wyraźne działanie tonizujące.
Organiczny ekstrakt czerwonego jałowca przywraca skórze jędrność i elastyczność.
Zawiera w 100% naturalne składniki.

SPOSÓB UŻYCIA: nanieść maskę na wilgotną skórę lekkimi masującymi ruchami. Po 10 minutach zmyć ciepłą wodą.
Skład: Aqua, Helianthus Annuus (słonecznik) Seed Oil, Glycerin, Picea Obovata Needle Oil (olej z świerku), Mel (miód kwiatowy), Brassica Juncea Seed Oil (olej musztardowy), Schizandra Chinensis Fruit Extract (ekstrakt z cytryńca chińskiego), Organic Juniperus Oxycedrus Fruit Extract (organiczny ekstrakt z jałowca czerwonego), Carbomer, Hydroxyethylcellulose, Capsaicin
Scrub możecie zakupić TUTAJ 
DailyBeauty  cena: ok 10 zł

Maseczka znajduje się w bardzo poręcznym opakowaniu z koreczkiem, o czym pisałam już przy okazji recenzji scrubu do ciała. Takie opakowanie bardzo mi się spodobało, bo oprócz tego, że jest poręczne, to jeszcze fajnie mieści się w kosmetyczce. Maseczka wystarczyła mi z powodzeniem na 3 zabiegi na moje strategiczne miejsca - gdzie chciałabym pozbyć się celluliciku - czyli brzuch/uda/pośladki :D Nie szczędziłam sobie maski, więc pewnie starczyłaby i na 4 użycia, ale ja lubię jak nakładam na siebie tyle maseczki, tak żeby i oko nacieszyć :) 


Maseczka ma gęsta konsystencję i jest w zielonkawym kolorze. Bardzo fajnie rozprowadza się na skórze i jeśli nakładamy ją na wilgotne partie ciała, nieco się pieni. Zapach hmm... dosyć ostrawy - wyczuwalna jest zdecydowanie nutka papryki i nawet po chwili można poczuć lekko musztardową woń - to chyba zasługa umieszczonego w składzie oleju musztardowego :) A jakby się tak bardzo skupić - to nawet tak trochę świątecznie pachnie, bo świerkowo - olej świerkowy wysoko w składzie, więc można go również zdecydowanie wyczuć. 


Co do działania.... cóż - po pierwszym użyciu myślałam, że więcej nie nałożę tej maseczki! A dlaczego? Tak bardzo chciałam użyć tej maski jak najszybciej i zobaczyć jak mój cellulit znika, że nie przestudiowałam dokładnie składu i zrobiłam coś, czego never ever nie powtórzę przy tej masce - a mianowicie nie wykonam jej przed kąpielą! :) Na samym końcu w składzie maseczki znajdziecie KAPSAICYNĘ, która po aplikacji na skórę powoduje, że jest ona zaczerwieniona i rozgrzana i co najważniejsze konkretnie w tym moim przypadku-wypadku nie rozpuszcza się w wodzie, a nawet z wodą przenosi się dalej... I tak właśnie po takiej masce z kapsaicyną wskoczyłam sobie do gorącej kąpieli - ahhhh myslałam, że moje ciało spłonie!! :) Wyskoczyłam, więc po zaledwie kilku minutach z wanny i zaczełam sie zastanawiać co się własnie wydarzyło - wtedy też sprawdziłam dokładnie skład maski i pierwsze co zrobiłam, to poleciałam do lodówki po mleko ! Oh jak cudownie, że mój luby pije kawe z mlekiem i mleko obowiązkowo jest zawsze na wyposażeniu lodówki :) No i własnie to mleko mnie uratowało....zmyłam z siebie pozostałości po maseczce i pieczenie ustąpiło....  No ale komu mogło sie to przytrafić - jasne, że mi :)  Moja skóra była pięknie czerwoniutka, a mój mężczyzna ze zdziwieniem zapytał się czemu myję się jego mlekiem do kawy? :P No cóż - co miałam powiedzieć - z własnej głupoty :D Ahh jakbym nie wiedziała, że składy trzeba studiować od razu przed użyciem :D No ale pół biedy, że wiedziałam jak postępować z kapsaicyną - a to tylko dzięki mojej młodszej siostrze, z którą kiedyś zrobiłyśmy sobie zakład, która zje papryczkę chilli w całości :P O dzięki ci głupoto za takie głupie zakłady hehe :D 

No i po tej rozgrzewającej przygodzie chciałam rzucić maskę w kąt - ale skusiłam się na nią po raz kolejny, bo oczywiście wyczytałam, że kapsaicyna oprócz właściwości rozgrzewających pomaga spalać tłuszcz - a tego u mnie do spalenia co nie miara, więc co tam cierpienia - tłuszczu spalaj się! :) No i oczywiście nie wzięłam później żadnej kąpieli, tylko maseczkę nałożyłam na ciało po kąpieli. I już nie było tak tragicznie :) Oczywiście po 10 minutach zmyłam wodą, skóra była też zaczerwieniona, rozgrzana (a wyczytałam, że olej musztardowy rozgrzewa, więc to pewnie dzięki niemu też, a nie tylko ta kapsaicyna) - ale nie dopuściłam przy zmywaniu maseczki, aby rozprzestrzeniła się po moim całym ciele! :) No i suma summarum to uczucie delikatnego szczypania na skórze i rozgrzania utrzymało się jeszcze kilkanaście minut i minęło - ale za to ja miałam poczucie, że wygoniła trochę tłuszczyku ze swojego ciała, no a przynajmniej próbowałam! :) Skóra stała się po kilku takich użyciach jędrniejsza, cellulit oczywiście nie zniknął, no bo jak?:P Ale miałam poczucie, że robię coś dla swojego ciała i staram się walczyć z tym cholerstwem zwanym cellulitem! :)  Mysle, że maseczka dobrze radzi sobie z oczyszczaniem skóry i w jakiś sposób wpływa dobrze na jej ukrwienie, a w przypadku walki z cellulitem - jest to bardzo istotne. Jeśli lubicie rogrzewające maseczki, to polecam - bardzo przyjemna - tylko pamiętajcie aby zrobić sobie taką maskę zdecydowanie po kąpieli, a nie przed :)

MOJA KOŃCOWA OCENA:




Dziękuję bardzo DailyBeauty za możliwość przetestowania tych produktów, które niewątpliwie przypadły mi do gustu. Zapraszam serdecznie do odwiedzenia sklepu.
Chciałam wspomnieć, że na DailyBeayty znajdziecie kosmetyki w wysokiej jakości w niskich cenach  z różnych zakątków świata- a co najważniejsze, są to kosmetyki bez sztucznych barwników, parabenów, konserwantów czy silikonów. Jeśli zależy Wam aby być bliżej natury i móc skorzystać z tego co nam oferuje, to koniecznie musicie przejrzeć asortyment sklepu.
Polecam skorzystanie z ich usług - mają bardzo profesjonalna obsługę, a przesyłki wysyłają wręcz ekspresowo.

15 komentarzy:

  1. bardzo podoba mi się opakowanie i sposób dozowania tej maski:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę w końcu skusić się na kosmetyki od Babuszki Agafii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja w przeciwieństwie do wszystkich strasznie nie lubię tego opakowania :p przynajmniej nie jeżeli w środku jest szampon :p Maseczka bardzo ciekawa :) I właśnie z takich śmiesznych sytuacji nauczyłam się czytać wszystkie instrukcje :P fajnie że wróciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam szampony dwa w tych saszetkach i rzeczywiście nieporęczne to to było. :)

      Usuń
    2. Faktycznie szampony niekoniecznie muszą być poręczne - ale dla masek na prawdę spoko opakowanie :)

      Usuń
  4. Masek tych nie miałam ale chętnie je wypróbuję. Chociaż nieco mnie wystraszyłaś swoją przygodą :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię Babcię :D I jej produkty :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uu, a to przygoda, nie zazdroszczę gdy dostała Ci się w kapieli w czulsze miejsca:p
    Kapsaicyna rozpuszcza się w tłuszczach i w alkoholu więc najlepiej byłoby spłukać się olejem albo wódeczką (jeśli luby akurat ma w zapasach;) ). Tak samo gdy nagryziemy papryczkę i ziejemy ogniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie te czulsze miejsca piekły niesamowicie hehe - dlatego wybrałam mleczko, a nie alkohol bo to by chyba mnie dobiło :P O oleju też pomyślałam, ale jednak mleko stało w lodówce, więc po nie sięgnełam hehe :)

      Usuń
    2. Szczęście, że to historia z happy endem;) Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Ciekawe jakby się spisała u mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajnie, że ostrzegasz przyszłych użytkowników przed kąpielami po tej maseczce :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niezła przygoda :) ale maska w sumie ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę spróbować tych masek koniecznie

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Copyright © 2016 Revelkove Love , Blogger